Wydaje mi się, że wybór między Lizboną a Porto to częsty dylemat. Zwłaszcza dla tych, którzy do Portugalii lecą pierwszy raz. Mówi się, że tam, gdzie się pierwszy raz pojedzie, tam się bez reszty przepada i ciągle chce się wracać. Zarówno jedno jak i drugie miasto ma swoją mocną tożsamość i tym samym zagorzałych wielbicieli. Trudno Lizbonę i Porto porównywać, bo są różne, ale jednak siłą rzeczy najczęściej dzieje się tak, że jedni stają się fanami Porto, a drudzy Lizbony. Chcecie się przekonać dlaczego? No to zaczynamy!

ja w Porto

Ja z widokiem na rabelos, Douro i miasto Porto.

PLUSY LIZBONY

Ci, którzy mnie śledzą dłużej i znają moją historię wiedzą doskonale: niezmiennie od 15 lat Lizbona jest numerem jeden. I już można się pogubić dlaczego. Jestem z tym miastem emocjonalnie związana. To miejsce mnóstwa dobrych i złych wspomnień, synonim wzlotów i upadków. Potrafię na Lizbonę spojrzeć obiektywnie i to sprawia, że czuję się w Lizbonie jak w domu. Wiem, że nie jest to miejsce idealne. Zdaję sobie sprawę z zalet życia w Lizbonie, ale i z wad. Widzę od ponad dekady jak miasto się zmienia i jak ja się zmieniam. Gdy pierwszy raz leciałam do Lizbony z Berlina, bo wtedy nie było tanich lotów z Polski, to pamiętam jak chłopak, którego poznałam na lotnisku, zniechęcał mnie do stolicy Portugalii. Niewiele się tam wg niego działo, nocą brakowało nawet dobrego oświetlenia na ulicach, z domów odłaził tynk i stosunkowo łatwo było wdepnąć w nieczystości po psach na chodniku… Trochę przesadzał i może miał inne priorytety życiowe niż ja, ale prawdą jest, że 15 lat temu Lizbona była o wiele bardziej zaniedbana i zaściankowa niż dzisiaj. Teraz jest to miasto wielokulturowe, tętniące życiem, o niebywałej ofercie gastronomicznej i hotelarskiej, wciąż urocze w swojej prowincjonalności (czy gdzieś indziej rozwieszone pranie tak bardzo wzrusza jak na Alfamie?), ale też z nowoczesnymi akcentami (Marvila, LX Factory, Parque das Nações, Docas, etc). Zawsze zachwyca mnie lizbońskie światło, które dla mnie nigdzie nie jest takie jak tutaj…Bardziej nawet niż azulejos, do których już bardzo przywykłam, w Lizbonie fascynują mnie pastelowe kolory domów i małe place, przy których zawsze musi być kawiarnia albo kiosk z kawą i przekąskami. Cieszą oko liczni muzycy na ulicach, sklepy z wielopokoleniową tradycją, bliskość rzeki, nad którą wręcz trudno nie przysiąść i nie wpatrzeć się. Jest tu tak dużo punktów widokowych, że trafia się na nie niemalże przypadkiem. W maju kwitną jacarandás, co sprawia, że całe miasto obsypane jest fioletowym kwieciem i cudnie pachnie. Wtedy też Lizbona kojarzy mi się z jaskółkami, które co rusz przecinają niebo. Stolica zawsze też oferuje inne możliwości niż reszta miast w Portugalii. Jest tu sporo międzynarodowych firm, uniwersytety, szeroka oferta kulturalna. Bez problemu można się dogadać po angielsku, bo Portugalczycy językowo super sobie radzą. Miasto gościnne, dobrze skomunikowane (np. dojeżdżasz bez problemu metrem z lotniska), klimatyczne.

Zachody słońca nad Tagiem w Lizbonie. Pikniki wieczorne:)

MINUSY LIZBONY

Jest ich też trochę. Wysokie czynsze mieszkań sprawiają, że lizbończycy się stąd wyprowadzają, a wprowadzają się obcokrajowcy. Lizbona stała się na tyle popularna, że wynajem mieszkań obcokrajowcom, a nawet sprzedaż, bardzo się opłaca. Stąd czasami moja konsternacja, gdy np. taksówkarz żali mi się, że Alfamę wyprzedają Francuzom, którzy chętnie przeprowadzają się do Lizbony na emeryturę, a sama jestem przecież obcokrajowcem i właśnie idę do wynajmowanego przeze mnie na Alfamie mieszkania. Wybudowana nie tak dawno przystań dla statków rejsowych w pobliżu Alfamy sprawiła, że liczba turystów w centrum drastycznie się zwiększyła, a już była przecież bardzo odczuwalna. Tłok w tramwaju 28 i na wszystkich miradouros bywa nie do zniesienia. Stąd najlepiej wg mnie do Lizbony pojechać na wiosnę i na jesieni, bo wtedy jest też przyjemnie ciepło, a uniknie się tłumów. Poza tym np. w sierpniu nie ma Portugalczyków w Lizbonie, bo wszyscy odpoczywają w Algarve, więc ma się dziwne wrażenie przyjeżdżając do stolicy, że przebywa się w miejscu opanowanym przez turystów.:) Takie ilości obcokrajowców, to też więcej śmieci i hałasu. Wcześniej nie było rozszalałych tuk tuków pędzących po wzniesieniach Lizbony i rzadkością odpowiedź kelnerki: “I don’t speak Portuguese” w kawiarni po zapytaniu o kawę. Kolejna sprawa to płace, które są stosunkowo niskie jak na stolicę. Trudno też mi sobie wyobrazić życie w Lizbonie całą rodziną. Może ewentualnie z jednym dzieckiem…Opłaty za przedszkole itd. są wysokie, mało jest placów zabaw i miejsc zielonych w centrum, spacerowanie z wózkiem po wzniesieniach zdaje mi się niewykonalne. Są też tacy, których Lizbona wcale nie pociąga. Mój mąż uważa, że Lizbona jest zbyt cukierkowa, wyidealizowana i hałaśliwa. Wg niego straciła dużo z dawnego lokalnego kolorytu na rzecz rozbuchanej turystyki… Co innego Porto – tak mówi. 🙂

tramwaj w lizbonie

Nie wszystkie domy w Lizbonie są piękne. Nic dziwnego, że często wykupują je obcokrajowcy, którzy mają fundusze na ich remont lub powstają w ich miejscach hotele dla coraz bardziej zalewających Lizbonę turystów…

PLUSY I MINUSY PORTO 

Nigdy nie mieszkałam w Porto, więc na pewno mam bardziej zawężona perspektywę, co do życia w tym mieście. W Porto zawsze pojawiałam się jako turystka i to czasem tylko na chwilę, ale to jednak myślę, że już wystarcza, by mieć jakiś pogląd na to miasto. Lubię przede wszystkim silne poczucie własnej tożsamości u mieszkańców Porto i w ogóle na północy. Może w Porto wyczuwam dumę narodową od pokoleń, ponieważ  to właśnie tutaj kształtowały się początki Portugalii i to właśnie Porto było często opozycją dla wydarzeń w kraju m.in. w 1891, gdy wybuchła republikańska rewolta przeciwko monarchii wymierzona w Carlosa I. Mieszkańcy Porto mogą się pochwalić tym, że mieszkają w jednym z najstarszych miast w Portugalii, że nazwa “Portugalia” oznacza właśnie “porto, porto” (od “Portus Cale” łacińskiej i celtyckiej nazwy na “port”), że miasto po utworzeniu Portugalii w XII wieku nigdy nie zostało zdobyte i dlatego mówi się o nim: “Mui Nobre, Sempre Leal e Invicta Cidade do Porto.” Dla mnie jako filologa interesująca jest mnogość wyrażeń i słówek istniejących na północy, o czym pewnie już się przekonaliście po przeczytaniu tego wpisu. Porto zdaje się też tętnić inną energią niż Lizbona, energią przedsiębiorczości: “Tutaj czuję rozwój” – mówi mój mąż, zwolennik Porto. I może coś w tym jest, bo pewnie znacie powiedzenie: “Braga reza, o Porto trabalha, Coimbra estuda e Lisboa diverte-se” – “Braga się modli, Porto pracuje, Coimbra studiuje, a Lizbona bawi się”. Czyżby rzeczywiście mieszkańcy Porto byli bardziej pracowici od lizbończyków? W Lizbonie czasami mam to wrażenie, że życie upływa w kawiarniach i restauracjach, ale jest to oczywiście podyktowane tym, że bardzo dużo ludzi odwiedza Lizbonę turystycznie. Chociaż tutaj Porto też nie odstaje, bo w ostatnich plebiscytach turystycznych jest określane jako najlepszy cel podróży na 2021 w Europie. Bo  atutów Porto jest mnóstwo: tu powstał Harry Potter i miasto można zobaczyć oczami J.K.Rowling, miejscowość znana jest z tradycji wina porto, ma klimatyczne nabrzeże rzeki Douro, na której kołyszą się charakterystyczne łodzie zwane “rabelos”, posiada wiele zabytków i instytucji kulturalnych. Do tego Porto jest kompaktowe i łatwe do zwiedzania pieszo. Na pewno to miasto z charakterem i z własną kuchnią, inną niż w innych częściach kraju. Co na minus? Dla mnie pogoda. Częściej niż w Lizbonie wg mnie w Porto niebo jest zachmurzone, bywa zimno i pada. Może akurat tak pechowo trafiam. Mury domów są bardziej w kolorach szarości i to potęguje u mnie uczucie chłodu i przytłoczenia. Inna jest po prostu architektura północy i inna bardziej na południe. Oczywiście co dla jednych jest minusem, dla innych może być plusem. Mój mąż uważa, że ta szarość i deszcz nadają Porto tajemniczego i domowego charakteru. Mieszkańcy Porto wydają mi się też mniej zrelaksowani, zwłaszcza jako kierowcy.:-) Znowu jest ta zależność, że im dalej na południe od Porto tym bardziej luźna atmosfera wg mnie. I mimo, że jakoś tych minusów więcej nie dostrzegam, to Porto jednak nie jest dla mnie.:)

rabelos

rabelos

Trochę mi ten “rabelo” uciekł z kadru, ale i tak warto go pokazać z Ribeirą w tle.[/caption]

WASZE OPINIE

Dużych emocji temat: “Lizbona czy Porto” dostarczył na moim Instagramie, gdzie oczywiście Was wszystkich bardzo zapraszam. Obiecałam, że wszystkie Wasze instagramowe opinie przedstawię w nowym artykule. Zacznę może tym razem od pozytywnych opinii na rzecz Porto. Okazuje się, że wielu z Was kocha to miasto.

#teamporto:

@anasikora_cabral: #teamporto Tam pojechałam na Erasmusa i zatraciłam się w tym mieście. Tam poznałam przyszłego męża. Mam tam swoje ulubione miejsca, kawiarnie, plaże. Wracam tak często jak mogę – trzymajcie kciuki, żeby udało się na Natal.

@translatorion: Dla mnie #teamporto! To po prostu miłość! Miłości nie da się wyjaśnić.

@jjjasia: #teamporto zawsze! Już trzeci raz tam byłam i na pewno wrócę wiele razy. Chodzę po nim jak po swoim rodzinnym mieście. Uwielbiam to, że można bez problemu wszędzie dojść. W Lizbonie już częściej trzeba posiłkować się komunikacją.

@matka_polka_w_portugalii: #teamporto. Nie da się tego wytłumaczyć. Tak się zaczęło kilkanaście łatwemu i trwa do dziś.

@kajer_bajer: Ja team Porto! Ale to chyba dlatego, że byłam tam dużo razy i jakoś się bardziej czuję jak u siebie. I jestem fanką giga mostów, a tych w Porto duuużo.:)Ma też dla mnie coś z Budapesztu, który kocham. Może chodzi o te mosty?

Za Porto opowiedzieli się też: @portopolak, @nieska73, @veroweronika

Tymczasem #teamlisboa odpowiada na to:

@faluj.po.portugalsku: Przybywam w obronie Lizbony! Chociaż najpierw byłam w Porto, to Lizbona skradła moje serce – światłem na Praça de Comércio, krętymi i wąskimi uliczkami Alfamy, życiem nocnym na Bairro Alto. Do tego pod ręką pastéis de Belém – czego chcieć więcej? Lizbona jako stolica ma dużo do zaoferowania, tutaj załatwia się najważniejsze sprawy, itd. A jednocześnie jak na stolicę nie jest tak duża jak Londyn czy Paryż. Dla mnie to idealne rozwiązanie.

@dominika_sniegula: Uwielbiam lizbońskie światło.

@aquiagusto: Byłam w obu miastach w kolejności: Lizbona, Porto i pamiętam, że tamtego roku na świeżo trudno mi było zdecydować. Ale z perspektywy 3 lat serce tęskni za Lizboną. Belém i przepyszna herbata o zachodzie słońca, wycieczka do Sintry, miradouros, wyjątkowe światło (byłam tam w lutym), przemili ludzie i… nie padało! 🙂 Była to też moja pierwsza w życiu wizyta w Portugalii. Spełnienie marzenia i możliwość porozmawiania po portugalsku po długim czasie nieużywania języka.:) Ta przyjemność i satysfakcja, że się dogadywałam.

@pannaadrianna: Lizbona! Mieszkałam tam przez chwilę i cały czas nie potrafię o niej myśleć.

@fackinghate: #teamlizbona Mieszkam tutaj od roku i zdecydowanie więcej pięknych miejscówek niż w Porto. No i w sytuacji kiedy ma się psa, zdecydowanie lepsza pogoda, żeby mógł się wybiegać.

Głosy dla Lizbony oddali również: @portonika, @madatw, @sekretylizbony, @kejtland

Urokliwie także na północy Portugalii. Ja w Barcelos.

ODPOWIEDZI, KTÓRE NADAJĄ INNY NURT W TEJ DYSKUSJI:

@portogalense_blog: Ja jestem #teamporto, ale chyba jeszcze bardziej #teamnorte! Portugalia jest piękna, ale moje serce skradła jej północna część, a szczególnie Trás-os-Montes oraz Douro Superior. Mając do wyboru Lizbonę i Porto bez zastanowienia wybieram Porto.

@zajarani.zyciem: Ja jestem team Portugalia, nie umiem wybrać pomiędzy tymi miastami. Obydwa mają totalnie inny klimat i mega zachęcają do odwiedzin. Trochę tak jak się mówi – Lizbona jest dla mnie weselsza, pełna życia, natomiast Porto bardziej poważne i stonowane.

@ninapaulinab: Chciałam napisać to samo – po prostu team Portugalia. Gdziekolwiek nie jestem zawsze jestem oczarowana kawą, świeżym jedzeniem, ludźmi, językiem, słońcem. Porto kupiło mnie najlepszą rybą jaką jadłam w życiu, a Lizbona, kiedy wstałam rano, otworzyłam balkon i uderzył mnie zapach słońca, kawy i świeżutkiego prania i to w samym centrum miasta. W każdym miejscu, wzdłuż  i wszerz Portugalii, każdy znajdzie coś dla siebie.

@ale.kam: Nie jestem w stanie wybrać. Chyba zostanę #teamlisboa, ale muszę częściej wybierać się na północ.

Ponieważ bardzo dużo było odpowiedzi także na fb, żeby już nie przedłużać przytoczę tylko jedną wypowiedź, którą nadesłała Myla Myla:

Ani Lizbona ani Porto. Prawdziwy czar Portugalii czuć w mniejszych i może nawet piękniejszych miastach – Guimarães, Évora, Coimbra. W szczególności miasta i miasteczka Alentejo mnie oczarowały – poza Évora także Beja, Serpa, Mértola i Moura.

Jak widać, lepiej wybrać się do Portugalii na dłużej, by poznać bardziej ten kraj, który ma naprawdę mnóstwo do zaoferowania. Bez wątpienia, by wyrobić sobie jakąś opinię, trzeba zobaczyć i Porto i Lizbonę. Mam nadzieję jednak, że wpis pomógł Wam trochę zdecydować, co byście chcieli zwiedzić jako pierwsze.

Tymczasem zapraszam Was:

Beijos e até à próxima!