Lata temu, gdy pierwszy raz przyjechałam do Bragi po przebyciu Camino de Santiago, miasto zdało mi się głównie miejscowością studencką. Wylądowałam wtedy na kampusie Universidade do Minho i wraz z grupą tutejszych studentów poznawałam miasto. Akurat obywały się wtedy fiesty związane z Dniem św. Jana z Bragi i Braga mieniła się w kolorowych girlandach i światełkach. Pamiętam, że pewnego wieczoru trafiliśmy na ludowe tańce pod katedrą. Publiczność klaskała i kto chciał dołączał do bawiących się na placu. Wówczas sądziłam, że znajomi pokazują mi tutejsze kościoły i sanktuaria, bo pielgrzymowałam w Hiszpanii i zwyczajnie chcą mi przedstawić miasto od strony religijnej. Nie znałam wtedy popularnego przysłowia: „Braga reza, Coimbra estuda, Porto trabalha e Lisboa diverte-se” („Braga modli się, Coimbra studiuje, Porto pracuje, Lizbona imprezuje”). Można dyskutować z tym przysłowiem, ale rzeczywiście Braga i jej okolice bardzo związane są z architekturą sakralną. Mówi się nawet o Bradze, że to portugalski Rzym. To także miejscowość o bujnej i niebywale długiej historii sięgającej czasów Cesarstwa Rzymskiego! Oprócz religijnej, historycznej i studenckiej aury, Braga ma strategiczne położenie. Przekonaliśmy się o tym doskonale podczas ostatniej podróży, gdy Braga stała się naszą bazą wypadową do miejscowości leżących nieopodal np. do Barcelos lub tych jeszcze bardziej na północy, w tym do m.in. Parque Nacional Peneda-Gerês.

Reitoria-dziekanat Universidade do Minho na Largo do Paço w Bradze. Nowoczesny kampus znajduje się jakieś 10 min. autem od centrum.

GDZIE SPAĆ W BRADZE?

Zazwyczaj nie wspominam miejscówek, w których się zatrzymuję, ale tym razem zrobię wyjątek (i nie jest to treść sponsorowana). Po prostu przypadkiem trafiliśmy do tak urzekającego butikowego hotelu w samym centrum Bragi, że chętnie Wam o nim wspomnę. Podróżując w czasie pandemii stwierdziliśmy, że noclegi rezerwujemy dzień wcześniej i spontanicznie decydujemy, gdzie jedziemy dalej. W Bradze mały, zaledwie kilkupokojowy hotel w starej kamienicy, z tarasem wychodzącym na miasto, zupełnie nas zaskoczył. Drewniana podłoga, przyjemnie jasne wnętrza i miejscami odsłonięty kamienny mur wpasowywały się idealnie w klimat miasta. Aż stwierdziliśmy, że kolejne noce właśnie tu spędzimy. Mieliśmy zaledwie 5 minut do katedry i minutę do łuku Arco da Porta Nova, który można było zobaczyć z okna (stąd pewnie nazwa hotelu: „The Arch”). Dla mnie cudowne było, że rano budzę się i słyszę odgłosy lokalnego życia: powitania, nawoływania znajomych na pierwszą poranną kawę, dźwięk odsłanianych witryn sklepowych na deptaku. A wieczorem można było w kapciach zejść do restauracji obok.

Połączenie kamienia, drewna i bieli to jest to!

„Nasza” ulica z okna.

CO WARTO ZOBACZYĆ?

Nasz spacer po Bradze zaczynamy od katedry znajdującej się tuż za rogiem. Wstęp płatny. Niby tylko 3 euro, ale nie pochwalam tego, bo przecież to miejsce kultu i każdy powinien móc odwiedzić kościół, gdy chce, by się pomodlić. Romańską katedrę zaczęto budować w XI wieku i ukończono w XIII, gdy Braga była już arcybiskupstwem. Przy budynku na pobliskim murze zauważam herby pobliskich miejscowości. Zdjęcie z herbem Bragi tutaj obowiązkowe. 🙂 Jak przystało na styl romański katedra wewnątrz jest dosyć surowa, ciemna i chłodna. Zauważamy wydzielone miejsca do siedzenia na czas pandemii. Zapuszczamy się w krużganki i oglądamy skarbiec. To miejsce wywołuje we mnie mieszane uczucia. Mam wrażenie, że na pewno są tutaj ważne dla portugalskiej kultury przedmioty, ale nie potrafię ocenić, co właściwie powinnam zapamiętać. Oceniam jednak, że krużganki i skarbiec to ciekawsze zakątki niż sama katedra. Wychodzimy z kościoła i zmierzamy do Praça da República, najważniejszego placu w mieście. Braga zachęca do zakupów odzieżowych. Otacza nas dużo małych sklepików z ciuchami. Na deptaku przechodnie spacerują z papierowymi torbami pełnymi ubrań. Pomyślałam, że pod tymi dwoma względami Braga przypomina mi trochę Santarém: mnóstwo kościołów i butików. Nieopodal wznosi się warowna wieża – Castelo de Braga. Tylko tyle zostało z mieszczącego się tutaj niegdyś warownego zamku. Niestety na czas pandemii wieża jest zamknięta, ale w sumie się tym nie przejmuję, bo mamy ochotę na kawę w centrum. Celujemy w Café Vianna przy Praça da República naprzeciwko fontanny. Wiele słyszałam już wcześniej o tej kawiarni m.in. ze względu na to, że odwiedzały ją znamienite osobistości np. pisarze Eça de Queirós i Camilo Castelo Branco, a także dlatego, że kawiarnia ma niezwykle długą historię. Założono ją w 1858 roku! Tutaj podobno też można zjeść najlepszą francesinhę w mieście (,ale pewnie, jeżeli dłużej śledzicie bloga to wiecie czego NIE zjem w Portugalii).Przy stolikach jest tłoczno, słychać angielski i niemiecki, więc stwierdzamy, że przenosimy się do Café A Brasileira. Założona na początku XX wieku kawiarnia może się poszczycić tym, że w czasach reżimu była miejscem antysalazarowskich spotkań. Decyduję się tutaj na  kawę i typowy portugalski słodycz, bolo de arroz. Tego późnego popołudnia czeka nas jeszcze zachód słońca w ogrodach Jardim de Santa Bárbara. Wracając okazuje się, że niedaleko naszego hoteliku znajduje się zadaszone targowisko – Mercado Municipal Temporário de Braga. Trzeba będzie tu zajrzeć jutro.

Krużganki w katedrze.

A Brasileira. Kawiarnia, która w czasach Salazara była miejscem antyreżimowych spotkań.

Zachód słońca w ogrodach Santa Bárbara.

PRACOWNIA AZULEJOS

Odkryciem w Bradze stała się pracownia azulejos „A. Monteiro – Azulejaria e Cerâmica Decorativa. Artesanato”. Trafiamy tu przypadkiem, chociaż przypadków pewnie nie ma. Wystarczyło przejść pod łukiem Arco da Porta Nova i wejść do sklepiku blisko rozległego klombu kwiatowego na Campo das Hortas. Oglądam przedmioty i decyduję się na zamówienie do naszego domu numeru w formie płytki azulejo. Pani Akiko Ivone namaluje ją na następny dzień. Gdy okazuje się, że mówię biegle po portugalsku i że właśnie jest nasza rocznica ślubu, pani Akiko zbiera się na wspominki. Z mężem, Portugalczykiem, są ponad 35 lat po ślubie. Pochodzi z Brazylii i zaraz domyślam się, że z São Paulo, bo tam przecież jest największa społeczność Japończyków poza Japonią. Mają czworo dzieci. Jeden syn wrócił do Japonii, córka wyszła za Czecha, któremu w Portugalii bardzo podoba, pozostali też mieszkają w Portugalii. Pytam o pracownię i wtedy zaczyna się fascynująca historia malowania azulejos. Pani Akiko Ivone z dumą opowiada, że jej prace są rozsiane po całym świecie. Pracownia brała udział w wielu przedsięwzięciach, a także została zauważona przez współczesne nurty malowania azulejos i doceniona w latach 90tych za lekkość kreski na płytkach. Na tamte czasy była to innowacja. Dowiaduję się, że malują azulejos od prawie trzech dekad. Widać, że pani Akiko jest pasjonatką. Następnego dnia odbieramy pakunek z naszym numerem i poznajemy również pana Monteiro. Ale miłe małżeństwo!

OKOLICE BRAGI

Najbliższa okolica Bragi kontynuuje sakralne tradycje miasta. Wokół są aż trzy ważne dla katolików obiekty: sanktuarium Bom Jesus do Monte znane bardziej ze schodów prowadzących na szczyt wzgórza do sanktuarium niż z samej bazyliki, monumentalne Santuário de Nossa Senhora do Sameiro i jeszcze benedyktyński klasztor São Martinho de Tibães. Dzisiaj decydujemy się na sanktuarium Bom Jesus do Monte na wzgórzu Espinho. W Sameiro już byłam, co prawda we mgle, ale raczej mnie przytłoczyło swoim gigantyzmem. Klasztor zdaje się interesujący. Ma właściwie 1000 letnią historię, otacza go malowniczy ogród i niegdyś funkcjonował także jako szkoła kształcąca architektów, złotników, rzeźbiarzy…W 1834 ze względu na brak powołań klasztor zamknięto. Później popadł w ruinę aż do 1986, czyli do momentu, gdy przejęło go państwo. Wtedy dopiero klasztorowi przywrócono dawną świetność. Wszystko brzmi bardzo ciekawie, jednak stwierdzamy, że popołudnie spędzimy jakoś inaczej (czytaj o wyjeździe na plaże de Moledo i de Âncora tutaj). Podjeżdżamy pod Santuário Bom Jesus do Monte, które wita nas bezchmurnym niebem oraz pustym parkingiem. Praktycznie nie ma ludzi nie licząc biegaczy wykorzystujących schodki do treningów. Później pojawia się też garstka hiszpańskich turystów. Niespotykana sytuacja! Sanktuarium bez tłumów! Pandemia robi swoje… Zaczyna się wspinaczka. Schody możemy podzielić na trzy etapy. W najniższej części zobaczymy kolejne stacje Drogi Krzyżowej. Potem obserwujemy fontanny, które reprezentują 5 zmysłów, stąd ich portugalskie nazwy: „Visão”-„Wzrok”, „Audição”- „Słuch”, „Olfato”- „Węch”, „Paladar”-„Smak” i „Tacto” -„Dotyk”. Najbardziej bawi mnie przedstawienie węchu. Rzeźbie woda wytryska z nosa.:-) W górnej części schodów najważniejsze są fontanny, które przedstawiają trzy cnoty: wiarę, nadzieję i miłość. Nie mogę ich na początku znaleźć i mylę je z figurami postaci biblijnych przed kościołem. Docieramy na szczyt, z którego jest szałowy widok na okolicę. Do tego w sadzawce na kamieniach i na brzegu wygrzewają się żółwie. Bazylika wewnątrz szczególnie mnie nie zachwyca, ale i tak warto było się wspinać. Trochę bardziej leniwi mogą też wybrać windę Elevador do Bom Jesus, która podwiezie ich z dolnej części schodów aż pod samą bazylikę. Niezawodnie działa od 1882 roku! Wagonik pokonanuje 274 metry przez las. Ach, po tym cudownym spacerze czas na kawę!:-)

Żółwie wygrzewające się w sadzawce.

Dla porównania zdjęcie sprzed lat w Samoeiro, gdy lało i wszystko oblepione było mgłą. Zdjęcie o tyle mnie bawi, że napis nad bankomatem „esmolas” znaczy „jałmużna”. Sugestia?:D

W Bradze z powodzeniem można spędzić od 1-3 dni, a nawet dłużej, jeżeli potraktujemy to miasto jako bazę wypadową do dalszych wycieczek.

Jeżeli podobał Ci się ten wpis, polub Magellanka na fb, zostaw serce na Instagramie i odwiedź naszą grupę na fb: „Nauka Portugalskiego”. Zapraszam też do sklepu, gdzie możesz kupić materiały do nauki portugalskiego.

Widzimy się potem! Até já! 🙂