Potrzebuję pomarzyć. Marzenia to moja odpowiedź na negatywizm, smutki, frustracje. Marzenia pozwalają mi patrzeć na świat z wiarą. W marzeniach jest zawsze coś wyzwalającego, tląca się radość z czegoś tylko pozornie nieistniejącego. Marzenia to wolność mojej podświadomości. I gdy świat boi się i osacza zamartwianiem, wolę przekierować myśli w świat pełen nadziei i wiary. I nawet jeśli teraz codzienność upływa na odizolowaniu i medialnym lamencie, to może właśnie warto sobie zadać pytanie… Jakby było idealnie w mikroskali? Jak wyglądałby mój idealny dzień?

To pytanie (jak każde) można podważyć. Po co marzyć o tym, jakby było idealnie, skoro wiadomo, że nigdy nie będzie idealnie?! Okay, to trochę przekornie odpowiem: „A warto wciąż mówić o tym jak nie chcemy, żeby było?”. Narzekamy na rzeczywistość, martwimy się o nią, wypełniamy ją strachem i tym, czego nie chcielibyśmy dla siebie. To może właśnie lepiej pomyśleć jakby było dobrze. Nie lubimy naszej pracy. Dobrze, to się zdarza. To jaką byśmy lubili? Nie mamy wystarczająco kasy. Okay, a ile byśmy potrzebowali, żebyśmy byli zadowoleni? Przytłacza nas rzeczywistość. A jakiej rzeczywistości byśmy sobie życzyli? Niewiele nas cieszy. To co by nas ucieszyło? Boimy się. A w jakich warunkach żylibyśmy poza strachem? Przyznam szczerze, że to pytanie: „Jak wyglądałby mój wymarzony dzień?” nie jest pytaniem, na które sama wpadłam. Słucham niekiedy podkastów Hala Elroda (zachęcam, czasami właśnie padnie takie pytanie out of the box) i tam mężczyzna, zaproszony gość, opowiadał, że właśnie to pytanie zmieniło jego perspektywę życiową. Wymyślił swój idealny dzień i porównał go z tym jak spędza swoje dnie i za czym życiowo goni. Pamiętam, że w jego idealnym dniu była m.in. włoska sceneria, smaczne posiłki, czas spędzony z rodziną, zadowolone córki i żona. Okazuje się więc, że może tak naprawdę to, co najwspanialsze nie jest aż tak daleko. 🙂

MÓJ WYMARZONY DZIEŃ

Postanowiłam, że podzielę się z Wami przemyśleniami odnośnie mojego idealnego dnia. Uważam, że może Was to zainspirować, a w czasie, gdy jesteśmy więcej w domu, prędzej niż później skłoni do refleksji i kreatywności. 🙂 To może być też świetna zabawa! 😀 Wyobrażenie sobie wielu scenariuszy dla swojego życia, ich selekcja, dobranie dnia na idealną miarę…Opisany poniżej dzień jest dla mnie niezwykły, choć nie spodziewałam się, że niektóre jego elementy już mogę zrealizować lub już się realizują… I to jest bezcenne uczucie: że tak naprawdę żyjesz w rytmie swoich marzeń. Wiadomo, że marzenia się zmieniają i za jakiś czas ten idealny dzień może byłby inny, ale na dzień dzisiejszy…

Pobudka o 5-tej. Czas, gdy dbam o siebie. Cisza. Poranna toaleta, szklanka wody z cytryną, gimnastyka w pokoju, jak najmniej rozpraszaczy wokół. Modlitwa, afirmacje, pisanie, czytanie, czas na rozwój bez zakłóceń. Jeden z poranków wedle sposobów opisanych tutaj. Około 7:00 budzą się dzieci. Jest gosposia w domu, więc śniadanie jest już przyszykowane. Wystarczy zasiąść do stołu byśmy rodzinnie zjedli. Jemy zdrowo: wyciskane soki warzywno-owocowe, posiekana pietruszka, właśnie upieczony ciemny chleb, dżem własnej roboty, świeże wiejskie jajka. Śniadanie jest na tarasie wśród zieleni. Biega duży pies. Świeci słońce. Przy śniadaniu dużo się śmiejemy. Bałagan zostawiam gosposi, która jest przemiłą, ciepłą, dyskretną osobą. Mąż odwozi dzieci do szkoły. Buziak na wyjściu i znaczące spojrzenie: „Dzisiaj wieczorem będzie fantastycznie”. 😀 Czas na spacer brzegiem morza. Tutejsi mieszkańcy nie wychodzą tak wcześnie na plażę. Pies biegnie obok, morze skrzy się srebrem, plaża jest właściwie pusta. Moje przyjaciółki mieszkają blisko mnie. Niekiedy też jedna z nich idzie ze mną brzegiem morza. To pierwszy czas na pogaduchy. Jeżeli jednak idę sama, to podziwiam bezchmurne niebo, układam sobie myśli. Około 9-tej jestem w domu i mogę się skoncentrować na mojej pracy. Piszę na tarasie. Tłumaczę poezję portugalską na polski, bloguję, pracuję nad moim tomikiem poetyckim lub książką. Nikt mi tego momentu nie zakłóca poza przemiłą gosposią, nazwijmy ją bardziej egzotycznie, panią Larissą, która w odpowiednim momencie przynosi kawę oczywiście czarną i uwielbiany pastel de nata. Pani Larissa zajmuje się domem. Przywozi dzieci około 14:30 nastej do domu i wtedy odpoczywam z dziećmi. Mamy hamak w ogrodzie, w którym się bujamy, bawimy się z psem, czytamy książki. Przed 16nastą przyjeżdża Adam, jemy wspólnie obiad. Wszystko świeże, upichcone przez Larissę. Spędzamy chwilkę wszyscy razem i zabieram się za popołudniowe lekcje portugalskiego i hiszpańskiego z moimi uczniami. Prowadzę też warsztaty o Portugalii albo idę z moimi chłopakami na świetlicę pomagać innym dzieciom w nauce języków obcych. Wieczorem spędzam czas głównie z Adamem. Po wspólnie przygotowywanej kolacji dzieci idą spać, a my mamy czas dla siebie. Opowiadamy sobie swój dzień. Ja jestem podekscytowaną nowym poetą, którego tłumaczę albo słówkiem, które odkryłam. Adam dużo słucha, a potem opowiada o swoich nowych strategiach w firmie i o Bogu (,bo to dwa dosyć kontrastowe adamowe tematy finanse i metafizyka). Siedzimy pod kocem na dworze, gdzie jest piękne rozgwieżdżone niebo i czuć zapach kwiatów. Pijemy wino. Zaraz zasnę, ale pewnie przedtem wybornie uczcimy jeszcze ten dzień. 😀 Zasypiam między 21:00 – 22 i wiem, że kolejny dzień także będzie wymarzony!!!:)

Jak widzicie mój wymarzony dzień okazał się być dla mnie spędzony z najbliższymi, twórczy, pełen dobrego jedzenia…:D To są przecież elementy, które dzieją się już teraz! 🙂 Idealny dzień współgra też z paradygmatem mojej konstytucji, o czym pisałam tutaj.

Jeżeli podobał Ci się ten wpis:

Bjs e até já,

Ania

P.S. Wszystkie zdjęcia to Hiszpania.:-)