„Ostatnie fado” Iwony Słabuszewskiej – Krauze wpadło mi w ręce dzięki Wam! Olga, która odwiedza mój instagramowy profil, podesłała mi lekturę i narobiła nadziei na … romans i tajemnicę w jednym! I to gdzie? Oczywiście w Lizbonie. 🙂 Mimo to, nie miałam wielkich oczekiwań, a nawet podeszłam do lektury trochę sceptycznie. Na pewno też nie spodziewałam się, że powieść mnie wciągnie! Tymczasem tak właśnie się stało. Jestem zatem miło zaskoczona i dobrze mi było poświęcić niektóre wieczory na zagadkę i miłość w Portugalii pisaną z polskiej perspektywy. Świetny relaks! Poza tym przyznam się, że byłam wzruszona, gdy paczka z książką do mnie doszła: tak bardzo się cieszę, że o mnie dbacie!


Iwona Słabuszewska-Krauze podczas spotkania ze mną w Krakowie ze swoją książką "Lalka z Lizbony".
O spotkaniu i o książce możesz przeczytać tutaj i tutaj.
IWONA SŁABUSZEWSKA – KRAUZE

Nim przejdę do czytania, lubię wiedzieć kto dla mnie pisze. Nie będę ukrywać, że tym razem na początku zbagatelizowałam życiorys autora. Moje zaciekawienie jednak wzrosło wraz z coraz bardziej pochłaniającą lekturą. Iwona Słabuszewska – Krauze jest socjologiem, dziennikarzem i pisarką. Dłuższy czas mieszkała w Dublinie, gdzie m.in. pracowała jako redaktor polskojęzycznego dodatku do irlandzkiego tabloidu „Evening Herald”. Portugalia w jej życiu pojawiła się przypadkiem. W 2004 roku spędziła kilka godzin w Lizbonie i to wystarczyło, by chcieć nieustannie do niej wracać, a przy pisaniu książek także i pomieszkiwać. W ten sposób powstało „Ostatnie fado” i „Portugalka”. By napisać te powieści Słabuszewska – Krauze spędziła mnóstwo czasu na obserwacji portugalskiego życia, zwiedzaniu, rozmowach… W jednym z wywiadów autorka zdradziła też, że napisanie książki zajmuje jej 2-3 lata. Podkreśliła, że w procesie twórczym przy pisaniu „Ostatniego fado” słuchała bez przerwy fado w wykonaniu Cristiny Branco.

POLSKA, IRLANDIA, PORTUGALIA

To mnie od razu zaskoczyło – łatwość z jaką polska, irlandzka i portugalska rzeczywistość splatają się ze sobą. W Warszawie poznajemy Alicję i jej kuzyna Dominika, obieżyświata i gawędziarza, który dziwaczeje i stopniowo traci pamięć. W Dublinie, gdzie na stałe mieszka Alicja, dowiadujemy się więcej o bohaterce. Okazuje się, że Alicja nie angażuje się w związki, podskórnie marzy o prawdziwej miłości, boi się okazywać uczucia. Jest też lojalna wobec oddanego jej polskiego przyjaciela Kostka. Lizbona się Alicji przytrafia. W mieszkaniu Dominika bohaterka znajduje list miłosny od tajemniczej Rosy. Dowiaduje się, że kobieta uczyła kuzyna śpiewać. Gdy Dominik wręcza Alicji przesyłkę adresowaną do byłej nauczycielki śpiewu, w Alicji kiełkuje szalony pomysł, by pakunek wręczyć śpiewaczce osobiście. Jak to w życiu bywa, gdy Alicja przybywa do Lizbony, sprawy znacznie się komplikują. Mimo tego, śladami miłości Dominika i Rosy, Alicja poznaje stolicę Portugalii i historie, o których zupełnie nie miała pojęcia. A co najważniejsze, dowiaduje się podczas tej podróży więcej o sobie i przechodzi metamorfozę.

Występ fado, na którym miałam okazję być.
FADO

Alicja jest laikiem, jeśli chodzi o fado. Przyjeżdża do Lizbony i nie zna tego gatunku muzycznego. Fakt, że bohaterka tak niewiele wie o muzyce fado, sprzyja czytelnikowi, który w przystępny sposób, stopniowo dowiaduje się czym jest ta muzyka dla Portugalczyków. Już w trzecim rozdziale znajdujemy odniesienia do tekstów Marizy, rozdział „Lizbona” otwierają słowa piosenki Cristiny Branco i przede wszystkim wokół fado toczy się oś miłości Rosy i Dominika. Uważam, że to idealna książka do przeczytania na 100-lecie urodzin Amálii Rodrigues, królowej fado!

FERNANDO PESSOA

Zaraz na początku książki pojawia się niejaki Fernando i szybko zdajemy sobie sprawę, że w „Ostatnim fado” Fernando Pessoa jest jednym z bohaterów! Przenosimy się w czasie do Lizbony z początku XX wieku i chadzamy po mieście ścieżkami ukutymi przez Pessoę. Jesteśmy świadkami alkoholizmu pisarza, powstawania heteronimów, tęsknimy z nim do Durbanu, przeżywamy śmierć modernistycznego twórcy i przyjaciela Pessoi – Mário de Sá-Carneiro. Do tego znajdujemy opisy Lizbony wg książki napisanej przez Fernando Pessoa: „Lizbona. Co turysta powinien zobaczyć” w przekładzie K. Bieńkowskiej. Biografia Pessoi jest płynnie i lekko przedstawiona. Autorka pisząc książkę bardzo dobrze i ze szczegółami zrekonstruowała życie pisarza.



Mapa akcji książki "Ostatnie fado"
Z ŻYCIA PORTUGALCZYKÓW

Gdy wraz z Alicją zjawiamy się w Portugalii, nieoczekiwanie bohaterami powieści stają się zwykli Portugalczycy z Rua de São Paulo. Poznajemy życie codzienne Joanny, która uwielbia piec chleb, rozterki ironicznego Pedro prowadzącego kiosk nieopodal, sąsiedzkie ploteczki z kamienicy, gdzie mieści się hostel Alicji czy historie z bujnego małżeństwa Clary i Antónia. Odmalowany jest folklor dzielnicy, gdyż akurat przybycie bohaterki wiąże się z czerwcowymi świętami Festas dos Santos Populares. Wędrujemy więc przed udekorowane ulice i czujemy zewsząd zapach grillowanych sardynek. Aż zamarzyło mi się tam być podczas najbardziej obchodzonych świąt w Lizbonie! 🙂

MOJA OPINIA

„Ostatnie fado” Iwony Słabuszewskiej – Krauze świetnie nadaje się na przyjemną lekturę o Portugalii. Książka na pewno wciąga i jest utrzymana do końca w tym samym doskonałym rytmie. Połączenie przestrzeni polsko – irlandzko – portugalskiej uważam za spory atut. Fakt, że książka jest pisana z polskiej perspektywy też jest dla mnie dosyć eksperymentalny. Myślę, że brakuje takich powieści, gdzie bohaterami są Polacy zanurzeni w portugalskiej rzeczywistości. Do tego ten romans! Chociaż rozwiązanie zagadki dotyczącej miłości Rosy i Dominika, nie jest może zadziwiające, to jednak ma swój czar i do końca chcemy się dowiedzieć, co wydarzyło się między kochankami. Trójwątkowość (Alicja, która postanawia odnaleźć Rosę, życie Pessoi pisane z jego perspektywy oraz perypetie bohaterów z ulicy São Paulo) sprawia, że powieść jest nasycona i barwna. Jednocześnie poznajemy portugalską obyczajowość, w prosty sposób dowiadujemy się wiele o fado, o topografii Lizbony. Oczywiście dopatrzyłam się też pewnych mankamentów. Uważam, że postaci mówią i myślą tym samym tonem. Pessoa zdaje mi się tak samo powściągliwy jak Alicja, a Alicja tak samo jak Joanna. Zabrakło mi więc mocnego zarysowania odrębności bohaterów. Do tego czasami przypisy i opowiadane historie są anachroniczne (tłumaczenie czym jest b&b lub stwierdzenie, że na Largo dos Carlos ma dopiero stanąć pomnik Pessoi, gdy wiemy, że od dawna już ten pomnik tam jest). Może ma na to wpływ moje wydanie z 2011. Obojętnie jak oceniam bardzo pozytywnie lekturę „Ostatniego fado” i myślę, że w okresie wakacyjnym chętnie sięgnę po „Portugalkę” tej samej autorki. Wydaje mi się, że jej powieści są idealne na relaks, czas urlopowy, marzycielstwo… 🙂

Jeszcze raz dziękuję @oldzi_x_traveller za troskę o mój dobrze spędzony czas z książką. 🙂 Jeżeli chcecie więcej poczytać o Fernando Pessoa, to zapraszam tutaj. Z kolei jeżeli podobał Wam się ten wpis i chcecie zostać ze mną na dłużej, to widzimy się na:

Até à próxima,

Ania