JAK WYBRAĆ SIĘ NA WAKACJE Z POLSKI DO ALGARVE? 

W region Algarve można polecieć z Polski na wakacje z ITAKĄ. My nasze mini wakacje zorganizowaliśmy sobie sami, ale (uwaga!) wcale nie planowaliśmy, że pojedziemy na południe Portugalii. Wybraliśmy lot z Poznania, gdyż pasowały nam dni i godziny wylotu. Właściwie zakładaliśmy, że odwiedzimy Lizbonę. Niestety prognoza pogody na weekend była nieubłagana. Deszcz lał nieustannie, gęste ciemne chmury pokrywały część kontynentalną kraju. Za jednym wyjątkiem – w Tavirze położonej w Algarve przy granicy z Hiszpanią od piątku miało świecić słońce. Wybór więc był prosty po przylocie do Lizbony. Wynajmujemy auto i udajemy się na południe.

GDZIE ZJEŚĆ I SPAĆ

W strugach deszczu docieramy bardzo późno na kolację do Taviry i decydujemy się zjeść w Come na Gaveta (dosłownie: zjedz w szufladzie). Oceny z Googla nie kłamią, bo jest tu rzeczywiście smacznie. Oprócz tábua de queijos wybór pada na pica-pau i na bacalhau com natas. Zdziwienie kelnera naprawdę bezcenne, gdy odmawiamy kawy po kolacji. Jest po 22 i nie jesteśmy zbytnio przyzwyczajeni, by pić kawę o tej porze. Cały czas leje, gdy wsiadamy do auta, by dotrzeć do butikowego hotelu Casa Belaza do Sul położonego nieopodal rzeki Gilão i Mercado da Ribeira. Podróżowanie do Portugalii zimą ma swoje plusy i minusy. Może się właśnie trafić taki weekend jak ten, gdy siąpi deszcz i wszystko jest obrzydliwie mokre, ale dla równowagi może się trafić też taki piękny hotel jak ten, który w sezonie jest zawsze zajęty, a w którym dzisiaj będziemy spać sami. Właściwie jest to stara algarwijska kamienica z kilkoma apartamentami i dwoma tarasami (jeden taras znajduje się na dachu). Nikogo tu nie ma, gdy przyjeżdżamy, ale Włoszkę, Paolę, która prowadzi hotel, poznaję następnego dnia na schodach. Sama mnie zaczepia, gdy słyszy, że z mężem rozmawiamy po polsku, a wiadomości pisałyśmy po portugalsku: É Anna? Como é que fala português tão bem? Você nasceu em Portugal? (Anna? Jak to się stało, że mówi pani tak dobrze po portugalsku? Urodziła się pani tutaj?) W ten sposób rozpoczyna się rozmowa, która przeradza się w fascynującą opowieść o Włoszce rodem z Genui mieszkającej wiele lat w Szwajcarii, która potem trafiła do Portugalii. Od Paoli dowiadujemy się wielu interesujących nas informacji o okolicy. Dla mnie najważniejsza to: „Gdzie zobaczyć flamingi?”. Ale o tym za chwilę.

                W Come na Gaveta Pica-pau à portuguesa – mięso wołowe w sosie z białego wina Taras dolny w Casa Beleza do Sul Taras górny w Casa Beleza do Sul
TAVIRA DLACZEGO WARTO ZOBACZYĆ

Nie śpieszy nam się do wyjścia, bo wciąż kropi, ale już widać przejaśnienia. Rozkoszujemy się zatem śniadankiem na słodko, o które zadbała Paola. Ba, żeby tylko zadbała o śniadanko! Pomyślała nawet o kapciach dla nas! Wreszcie zakładamy kurtki, które na szczęście wzięliśmy z myślą bardziej o wietrznym oceanie niż o deszczach, i ruszamy w miasto. Tavira jest często pomijana podczas wypadów do Algarve, bo nie leży nad samym oceanem i do plaż trzeba dojechać autem. Poza tym jest umiejscowiona na wschodnim skraju wybrzeża z dala od najbardziej znanych algarwijskich kurortów i to sytuuje ją na uboczu głównych atrakcji. Miasteczko jest jednak perełką w Algarve ze względu na swoją typową zabudowę i fascynującą historię, o czym warto przekonać się samemu.:D Cieszę się, bo chociaż jest już sporo obcokrajowców, to dużo słyszę portugalskiego, co nie jest w regionie Algarve takie oczywiste, gdyż mieszka tu m.in. wielu Anglików, Holendrów, Niemców, a także całkiem liczne grono Polaków.

TAVIRA CO ZOBACZYĆ

Miasteczko jest zwarte, więc najważniejsze miejsca do zwiedzania mieszczą się blisko siebie. My mieszkamy zaraz obok Mercado da Ribeira, więc tu zaglądamy najpierw. Nazwa „mercado” mogłaby sugerować targ, ale nie, ten budynek przystosowano teraz do restauracji i do ogólnego użytku publicznego. Jesteśmy tutaj w czasie karnawału i w ten weekend powinien się odbyć lokalny festyn stąd wiele dekoracji i panowie montujący scenę. Jednak w związku z kapryśną pogodą program częściowo odwołano i prawdopodobnie przeniesiono na za tydzień… (To się nie gryzie, że będzie już Wielki Post i nie gryzie się też to, że nikt do końca nie potrafi powiedzieć co, kiedy i czy się odbędzie :)).  Ruszamy dalej. Symbolem miasteczka są mosty, w tym najbardziej znany Ponte Romana (rzymski most) zwany też starym mostem – Ponte Antiga. Most jest obecnie udostępniony tylko do użytku pieszych i trudno być w Tavirze i tu nie trafić. Chociaż nazwa sugeruje, że to rzymski most, to zostańmy przy tym, że jest po prostu stary. Prawdopodobnie rzeczywiście istniał tutaj most rzymski, ale został on zastąpiony kolejnymi mostami, więc nazwa Ponte Romana jest bardziej zwyczajowa niż prawdziwa. Most, na którym turyści uwielbiają sobie robić pamiątkowe zdjęcia, ma ważne położenie w mieście: łączy Praça da República, czyli główny plac Taviry, z centrum miasteczka po drugiej stronie rzeki. Po deszczach woda w rzece jest mętna, błotnista i płynie rwąco.

FLAMINGI I MUZUŁMAŃSKA TAVIRA

Na Praça da República szukamy punktu informacyjnego. Chcę się dowiedzieć, czy i kiedy są organizowane wycieczki, by móc obserwować flamingi. Widzieliśmy nad rzeką budki oferujące różnego rodzaju wycieczki: obserwacje ptaków, delfinów, ośmiornic, rejsy po Ria Fromosa…Pani w okienku informuje mnie jednak, że w lutym nie są możliwe takie wypady i ewentualnie flamingów mogę szukać „tu” i „tu”. Zakreśla jakieś dwa bliżej nieokreślone miejsca na planie miasta. Jestem rozczarowana, bo nie tak to sobie wyobrażałam. Wyczytałam, że właśnie okres między listopadem a marcem jest najlepszym okresem na oglądanie tych ptaków, więc czemu nikt nie oferuje rejsów teraz, ale dopiero od marca?  Wychodzę z punktu informacyjnego trochę rozgoryczona i nawet nie mam ochoty pójść do pobliskiego muzeum dedykowanego sztuce muzułmańskiej. Muzułmanie mieszkali na tych ziemiach w XII i XIII wieku. Zresztą sama nazwa miasta pochodzi z arabskiego andaluzyjskiego  at-ṭabíra , co oznacza „ukryta”. W muzeum mieści się niepowtarzalna na skalę światową … doniczka na bazylię, bo przypuszcza się, że takie miało być zastosowanie wazy ozdobionej figurkami będącej najprawdopodobniej prezentem ślubnym.

CATAPLANA

Po dotarciu do zamku Castelo de Tavira, z którego rozciąga się panoramiczny widok na miasto i po próbach odwiedzeniu kilku kościołów, których tak wiele w Tavirze i które najczęściej są tylko otwierane na mszę świętą, stwierdzamy, że czas coś zjeść, bo to w końcu pora almoço. Plan jest taki, by wstąpić jeszcze „do domu”, przebrać się i wybrać restaurację, ale przy Mercado da Ribeira zagaduje nas miejscowy restaurator i łapiemy się na klepanie po ramieniu i kilka słów po polsku: Lewandowski, Polska, dobre piwo, ładna kobieta, etc. Widzę charakterystyczne naczynie do jedzenia cataplany. Ciekawość oraz uprzejmość Portugalczyka połączona z jego słowotokiem, a właściwie przypadkowymi zwrotami po polsku sprawia, że wybieramy to miejsce. Cataplana to naczynie, w którym powstaje danie o tej samej nazwie. Danie ma różne wariacje: cataplana de peixe (cataplana rybna), cataplana de marisco (cataplana z owocami morza), cataplana de carne (cataplana mięsna), etc. Właściwie nie do końca wiadomo skąd się wzięła produkcja tego szybkowara na terenie Algarve, ale jest to naczynie i danie bardzo związane z tym regionem. Podejrzewa się nawet, że marokański „tajine” może mieć coś wspólnego z algarwijską cataplaną, ponieważ oba naczynia w podobny sposób gotują na parze. Na fali entuzjazmu szybko decydujemy się na cataplanę de marisco, bo przecież jesteśmy nad samym oceanem i gdzie jak gdzie, ale tu owoce morza są najświeższe. Trochę nie bierzemy pod uwagę, że nie będziemy umieli zjeść tych owoców morza i przerośnie nas ilość młoteczków i innych przyrządów potrzebnych do rozczłonkowania kraba, homara i innych skorupiaków. Adam jest tak głodny, że wydłubywanie pożywienia w pewnym momencie go już nuży i w desperacji, żeby szybko napełnić żołądki, łapczywie pijemy bulion z gulaszu, bo dłubanie jest zbyt czasochonnne :D. W końcu się poddajemy i gdy dostajemy rachunek zdajemy sobie sprawę, że przepłacamy dwu- albo trzykrotnie. Cóż, przynajmniej wiemy czym pachnie cataplana, gdy turyści pojawiają się w zasięgu wzroku. Humory jednak znacznie nam się poprawiają, bo w naszym hotelu poznajemy Paolę, która zdradza nam, gdzie możemy zobaczyć flamingi.

TARG MIEJSKI I SALINAS

Od początku naszego przyjazdu czekałam na moment, gdy pójdziemy na targ miejski – Mercado Municipal, który w Tavirze odbywa się we wszystkie dni oprócz niedzieli. Właściwie przyjechanie do Taviry i nie pójście na targ, byłoby dla mnie niedopełnieniem tego pobytu. Tutejszy targ nie ma w sobie nic ze sztuczności takich targów jak np. Mercado da Ribeira w Lizbonie, który wydaje mi się wyidealizowany dla turystów. W Tavirze jest prawdziwie i nie ma miejsca na odgrywanie jakiegoś teatru: hala jest trochę obskurna, gwarna, zapachy mieszają się ze sobą w powietrzu, na stoiskach piętrzą się lokalne produkty i codziennie przychodzą tu mieszkańcy, by zrobić zakupy nie tylko do domu, ale też do miejscowych restauracji. Od wczesnego rana można kupić świeżo złowione ryby i owoce morza, a potem także wszystko to, co dostępne sezonowo. Jak wspaniale, że wciąż w Portugalii są takie autentyczne miejsca jak to! A co kupić, jeżeli jest się tutaj tylko na chwilę? Myślę, że najlepiej flor de sal, zbieraną ręcznie sól z pobliskich salin. Jest to sól o fenomenalnych właściwościach zwana królową wśród soli. Zawiera chlor, potas, wapń, magnez, sód i siarczany. Posypuje się nią dania na sam koniec przygotowywania. Jeżeli już rozmawiamy o salinach, to je również bardzo chciałam zobaczyć. Nie jest to może typowa atrakcja Taviry, ale groble pełne soli, która jest tu wydobywana i wyselekcjonowana ręcznie do sprzedaży, zafascynowały mnie. Wyglądają z daleka jak hałdy piasku przy bajorku. Bardzo łatwo je zobaczyć… wystarczy np. wyjść z targu miejskiego i przyjrzeć się temu, co znajduje się za parkingiem.:)

Salinas

Flor de sal

DLA NAJMŁODSZYCH

Jeżeli wybierzesz się na dłuższy spacer wzdłuż rzeki wgłąb miasta, to oprócz szerszej perspektywy na to jak wygląda Tavira poza ścisłym centrum historycznym, trafisz do bardzo przyjemnego skate parku, idealnego miejsca dla dzieci. Jest tutaj też część przeznaczona do nauki jazdy rowerem, gdzie są znaki drogowe i światła.

FARO CZY CACELA VELHA?

My wieczór spędzimy jeszcze w Faro, czego ostatecznie żałujemy. Miasto wydaje się trochę podupadłe, a centrum bardzo przeciętne. Szkoda, że nie wybraliśmy miejscowości Cacela Velha, wioski nieopodal Taviry, która podobno urzeka swoim cichym pięknem. No nic, jak to się mówi, fica para a próxima (następnym razem).

Jeżeli chcesz poczytać o tym, co warto zrobić w pobliskiej Santa Luzia i co oferuje plaża Praia do Barril, zajrzyj do tego artykułu. Jeżeli interesują Cię nasze przygody w Parque Natural Ria Formosa, zajrzyj tutaj. Poza tym jeżeli interesuje Cię nauka portugalskiego, to zajrzyj:

Beijos e até já!

Ania