Brzmi to oczywiście niemożliwie i jak profanacja. Jak tu spędzić tylko jeden dzień w Porto i do tego jeszcze zobaczyć cokolwiek w okolicy?! Zwiedzić Vila Nova de Gaia i/lub udać się na pobliską miejską plażę Matosinhos? To chyba średnio możliwe albo brzmi jak niesamowity bieg… A jednak, niedawno udało nam się przeżyć jeden bardzo bujny dzień w Porto i okolicy, który spędziliśmy naprawdę na relaksie i bez presji, że właśnie musimy nie wiadomo ile zobaczyć… Byliśmy bardzo dobrze przygotowani, ale też spontaniczni…:-) Sekret tkwił w kilku istotnych szczegółach. Po pierwsze wstaliśmy wcześnie, ponieważ byliśmy wyspani po całkowicie przespanej nocy. Zazwyczaj w nocy budzą nas dzieci i kilka godzin snu bez przerwy okazało się zbawienne dla dobrego wypoczynku. Godzina do tyłu też zrobiła swoje i w ten sposób od 7:00 już zaczynaliśmy szykować się do wyjścia. Kolejnym nieodzownym atutem wyprawy było wypożyczenie przeddzień auta. To pozwoliło nam swobodnie i szybko się przemieszczać. Ostatni ważny czynnik, który sprawił, że dzień naprawdę upłynął gładko i przyjemnie, to moje przygotowanie. Znałam Porto już z wcześniejszych wyjazdów, a także sporo czytałam w przewodnikach i w Internecie. W ten sposób wiedziałam, że ze względu na mnogość atrakcji trzeba od razu uznać, że przecież wszystkiego się nie zobaczy i wybierzemy to, co najbardziej nas interesuje…:-) Mieliśmy też dobrze położony apartament niedaleko Rua Santa Catarina, co okazało się świetną bazą wypadową. Można też rozważyć okolice Ribeiry przy szukaniu lokum. Tutaj jednak może być trudniej z parkingiem.
Wpis jest tak skomponowany, że może posłużyć za modelowy dzień zwiedzania.
Mercado Temporário Bolhão
OKOLICE RUA SANTA CATARINA
- Mercado Temporário do Bolhão
- Capela das Almas
- Majestic Café
- ewentualnie zakupy w sklepach znanych marek
Zaczynamy od Rua Santa Catarina, bo oczywiście najbliżej. Jeszcze Majestic Café zamknięte, więc udajemy się na tymczasowe targowisko Mercado Temporário do Bolhão, gdzie już od rana wrze. Właściwe targowisko jest w remoncie tuż obok. Jestem w sumie zdumiona, gdzie przeniesiono targ. Zdecydowano, że najbardziej znane targowisko w Porto, które od ponad 100 lat mieści się w tym samym neoklasycystycznym budynku, zostanie przeniesione do… podziemi galerii handlowej „La Vie”, która wygląda jak stacja metra. Przyznacie, że wybór może zdać się trochę kontrowersyjny, ale rozwiązanie jest naprawdę pomysłowe i funkcjonalne. Przewiduje się, że otwarcie właściwego targowiska nastąpi w drugiej połowie 2021, ale… kto wie? W podziemiach nie zawiodłam się. Miejsce może się zmieniło, ale lokalna atmosfera i świeże produkty, to nadal wizytówka targu. Oczywiście dziwią ryby, ich przeróżne rodzaje, oraz inne stwory morskie.:-) Szukamy serów, świeżych oliwek, pijemy wyciskany sok. Cieszę się, że mogę pogawędzić ze sprzedawcami. Czuję różnicę w wymowie, która jest zdecydowanie portuense. Idąc na kawę do Majestic Café, mijamy zachwycające azulejos kaplicy: „Capela das Almas”, gdzie zresztą wstępujemy, bo akurat jest msza. Ciekawe, bo kościółek pełny, mimo, że to środek tygodnia. Na Rua Santa Catarina mijamy liczne sklepy, niektóre wciąż zamknięte. Stwierdzam, że to dobre miejsce na zakupy znanych marek. A przed nami oto i ona: Majestic Café, jedna z najsławniejszych kawiarni w kraju. Nie można sobie wejść od tak. W wejściu stoi odźwierny, który zaprowadzi nas do stolika, rzecz jasna, musimy nosić maseczkę.. Dopiero, gdy usiądziemy, możemy maseczkę zdjąć. Portugalczycy bardzo przestrzegają zasad. Ach! Nie dziwi mnie zachwyt nad tą kawiarnią. Styl modernistyczny, wszystko w drewnie, gigantyczne lustra, fortepian, wiek historii. Można się przenieść w czasie do Porto lat dwudziestych, do belle époque, gdy powstała kawiarnia i do nieformalnych spotkań literackich i artystycznych z tamtych czasów…Podobno tutaj J.K. Rowling spędzała dużo czasu, gdy mieszkała w Porto i pisała swój bestseller: „Harry Potter i Kamień Filozoficzny”. Wtedy była jeszcze nikomu nieznaną pisarka. Jednakże Rowling to tylko jedna z wielu zacnych postaci, którzy odwiedzili lokal. My za to skromnie teraz delektujemy się kawą i licznymi pastéis. Atmosferę nagle zakłóca postawny mężczyzna, który wbiega bez maseczki do kawiarni i odpycha protestujące kelnerki. Gdy te zwracają się do niego po angielsku, on odburkuje im po… polsku! Cyka kilka zdjęć i wybiega z Majestic nim ktokolwiek zdąży zareagować. Słyszę rozmowę odźwiernego z przerażonymi kelnerkami: „Zaraz mnie wołajcie, gdy takie coś się dzieje.” Mam chwilę refleksji nad tym, czego się nie robi obecnie dla zdjęcia…
Wnętrze Café Majestic
SPACER W STRONĘ RIBEIRA
- Księgarnia Lello
- Torre dos Clérigos
- Dworzec São Bento
- katedra w Porto
- lunch Ribeira
Rozpoczynamy wędrówkę miastem w stronę rzeki Douro. Właściwie celem przechadzki jest księgarnia Lello – Livraria Lello. To jedna z najpiękniejszych księgarni świata! W rankingach wyprzedza ją tylko Polare Maastricht w Holandii (były kościół dominikański z XIII w.) i El Ateneo w Buenos Aires w Argentynie (były teatr i kino). Dlaczego księgarnia Lello jest uważana za tak piękną? Już roślinne i geometryczne secesyjne zdobienia na fasadzie sugerują, że we wnętrzu będzie się działo dużo więcej. Księgarnia wewnątrz jest bajkowa, więc nic dziwnego, że posłużyła za inspirację dla J.K. Rowling przy pisaniu Harrego Pottera. Drewniane kręte schody oraz zrobione regały aż po sufit, witraże w suficie, wszędzie książki… No i gigantyczna kolejka tuż przed otwarciem… Trochę nas to deprymuje…Mimo tego, że kolejka sprawnie idzie, zanosi się tutaj na ponad godzinę czekania! Stwierdzam więc, że zajrzymy tu pod wieczór tuż przed zamknięciem skoro nie udało się tuż przed otwarciem… Od razu Wam jednak zdradzę, że nie przechytrzyłam systemu. Pan pilnujący porządku w kolejce, ubrany w strój z innej epoki, poinstruował mnie, że nie wpuszczają już nikogo na pół h przed zamknięciem, chyba, że mam bilet zakupiony przez ich stronę…W ten sposób kolejka zatrzymała się na mnie.:) No cóż, trzeba będzie tutaj jeszcze wrócić.:-) Także jeśli bardzo Wam zależy na zobaczeniu księgarni Lello, radzę kupić bilet wcześniej tutaj. Obok księgarni wznosi się Torre dos Clérigos – Wieża Kleryków. Już tutaj kiedyś byłam, więc tylko opowiadam Adamowi, że to świetny punkt widokowy na całe Porto i jeśli mu zależy, to możemy się wspinać na szczyt, na który wiedzie 240 schodów. Nie wydaje się ochoczo nastawiony, a ja nie nalegam, więc decydujemy się zobaczyć dworzec kolejowy São Bento. Wszystko jest tak blisko siebie! To wielki atut Porto. Dworzec São Bento przyciąga ze względu na… 20 tys. płytek azulejos, które tworzą mozaiki o tematyce historycznej. Dworzec jest z początków XX wieku i wciąż jest czynny, więc zabawne jest to, że jedni przychodzą tu tak jak my, żeby zwyczajnie się napatrzeć, a drudzy biegną z walizkami na pociąg. Przez pandemię nie jest tutaj tłoczno. W bardziej stabilnych czasach, mówi się, że zawsze są tu tłumy, zatem lepiej przyjść albo rano albo wieczorem. Chociaż główną atrakcją są azulejos, to mnie urzeka całość: marmurowe posadzki, zdobienia na suficie, zegar w witrażu nad tablicą z przyjazdami i odjazdami…Stąd już rzut beretem do katedry i nabrzeża Ribeira, dawnej dzielnicy rybackiej. Wchodzimy na plac przed katedrą i słyszmy granego na saksofonie… „Mazurka Dąbrowskiego”. Coś nam się wydaje, że wiemy skąd pochodzi saksofonista.:D Sprzed katedry jest super widok na stare Porto. Szczerze, to bardziej mnie pociąga ten widok niż mrocznej katedry za nami, której budowa sięga XIII wieku. Katedrę można zwiedzać. Koszt indywidualnego wejścia – 3 euro. Jakoś nie pochwalam opłat za wstąpienie do kościoła. Błąkamy się trochę po uliczkach Ribeiry i to jest ten moment, gdy warto się zgubić. Co prawda przez tę naszą ochotę na bezcelową wędrówkę biorą nas w pobliskim kościółku za pielgrzymów do Santiago i chyba wpisują w rejestr (nie zorientowałam się, dopiero Adam mnie uświadomił), a także przez przypadek trafiamy w jakieś zakamarki, gdzie śmierdzi uryną, ale też podziwiamy wiele malowniczych kamieniczek nadszarpniętych przez czas. No i te widoki na rzekę, drugi brzeg i most Ludwika I, które co rusz przedzierają się przez budynki! Uliczki wiodą na Cais da Ribeira. Jest dopiero 12:30! Stwierdzamy, że chociaż to może i najbardziej turystyczne miejsce w Porto, to właśnie tutaj zjemy almoço. Wieje przyjemny chłód od rzeki, roztaczają się przed nami cudne widoki na Vila Nova de Gaia i i jeszcze nie jest tak tłoczno w knajpach. Czarnoskóry kelner z uśmiechem woła za nami: „Zimne piwo”. Rozbawiona odpowiadam mu „dziękuję”. Podobnie jak w Lizbonie kelnerzy doskonale wyłapują języki ojczyste potencjalnych klientów.:-) Podczas almoço Adam stwierdza, że ma ochotę przejechać się kolejką linową – Teleférico de Gaia, której przesuwające się powoli wagoniki widzimy na drugim brzegu. Także postanowione!
Historyczne wydarzenia na mozaikach dworca São Bento
Pustki w czasach koronawirusa
Sé do Porto – katedra w Porto
Podczas almoço powstaje pomysł, by przejechać się kolejką linową Teleférico de Gaia
MATOSINHOS
- miejska plaża w Matosinhos
- Castelo do Queijo
- spacer deptakiem za Castelo do Queijo
Po wczesnym obiedzie wsiadamy w auto i wyruszamy na pobliską plażę w Matosinhos. Można tam bez problemu dojechać metrem, ale skoro mamy auto, to korzystamy z tego. Plaża w Matosinhos jest industrialna, rybacka, otoczona budynkami i ulicą, słowem, daleko jej do innych urzekających portugalskich plaż. Mimo tego, to miejsce ma też swój urok. Gdybyśmy byli głodni, na pewno skusilibyśmy się na świeżą rybę w jednej z knajp. Plaża jest ubita, ale w miarę szeroka. Wyróżnia się przy niej fort Castelo do Queijo. Serowa (o queijo – ser) nazwa pochodzi od kształtu fortyfikacji. Zastanawia mnie jak to możliwe, że przy Castelo do Queijo od kiedy pamiętam, czyli już na pewno od ponad dekady, zawsze w tym samym miejscu starsi panowie grają w karty. Jest to coś niezmiennego, czemu żadna pandemia niestraszna. Bardziej niż fort podziwiam ten fenomen. Radość z życia w każdym wieku, ot co! Spacerujemy jeszcze długo deptakiem tuż za castelo. Zaczepia nas pielgrzym do Santiago. Ogorzała twarz, gigantyczny plecak, sfatygowane buty. Po dłuższej pogawędce prosi o pieniądze i zostawia nas z poczuciem konsternacji. Dobrze było dać czy dobrze było nie dać? Wracamy. Pomachamy jeszcze po drodze przedziwnej instalacji przypominającej sieć: „Monumento aos pescadores” oraz zwalistemu pomnikowi „Tragédia no mar” upamiętniającemu największą tragedię na portugalskim wybrzeżu, kiedy to w 1947 roku zginęło 152 marynarzy.
Radość w Matosinhos!:D
Przy Castelo do Queijo najlepiej się gra w karty.
VILA NOVA DE GAIA
- Miradouro da Serra do Pilar
- Teleférico de Gaia
- Wow Porto
Zmierzamy z Matosinhos do Vila Nova de Gaia, miasta położonego naprzeciwko Porto po drugiej stronie rzeki Douro. Ile emocji podczas przejazdów przez mosty! Szok! GPS prowadzi nas jakoś naokoło, ale warto dla tych widoków! Decydujemy, że w Vila Nova de Gaia najpierw udamy się na punkt widokowy na Miradouro da Serra do Pilar, żeby potem kawałek dalej wsiąść do kolejki linowej. Punkt widokowy to taka wisienka na torcie po całym dniu… U naszych stóp całe Porto. Odpoczywamy tutaj, bo nie ma tłoku i spokojnie możemy podziwiać miasto. Adam miał rację, że przejazd kolejką będzie dla nas frajdą. Trochę jednak drogo jak na tak krótką przejażdżkę. Bilet „ida e volta”, czyli w tą i z powrotem, dla dorosłego i bez zniżki 9 euro! Możemy jednak stąd podziwiać piwnice z winem porto i rooftopy, na których smakosze sączą trunki. Gdybyśmy nie byli chwilowymi abstynentami, to pewnie byśmy skusili się na degustacje. Tymczasem jednak stwierdzamy, że zobaczymy Wow Porto, dosyć nową miejscówkę na mapie Porto, gdzie odbywają się koncerty, warsztaty, można zjeść w wymyślnych restauracjach, odwiedzić sklepy i muzea, a nawet zostać uczniem w szkole wina…Mimo, że słyszałam wiele pochlebnych opinii na temat tego miejsca, to jakoś nie możemy się tu odnaleźć. Może to kwestia tego, że jesteśmy o dziwnej porze, gdy ani to czas na popołudniową kawę ani na kolację. Zachwyca mnie przestronne patio i restauracje, ale szokują pustki i jednak trochę dezinformacja. Dopóki nie napotkaliśmy ochroniarza, to nie wiedzieliśmy którędy wejść. No i gdzie odbywają się te wszystkie wydarzenia, które mają tu podobno miejsce? Trudno, wracamy do kolejki linowej i już do domu. Potrzebujemy odpocząć w ciszy naszego cudownego patio pełnego zieleni…Ten dzień był długi…:-) A! Jeszcze po drodze księgarnia Lello, ale tutaj już znacie moje rezultaty:d
Te widoki na Porto z Miradouro da Serra do Pilar!
Kolejką przez świat:D
Widoki z góry na goszczących się na dachu.
Esplanada w Wow Porto cudna, ale czemu tak pusto?
Odpoczynek z widokiem na patio.
A Wy? Co polecacie w Porto?:)
Jeżeli podobał Ci się ten wpis, zapraszam Cię:
- na fanpage magellanki na fb
- na Instagrama
- do Grupy nauka portugalskiego
- do newslettera, by odebrać darmowego e-booka i pozostać w kontakcie
- do sklepu, jeżeli uczysz się języka portugalskiego
Beijos e até à próxima!
Do zobaczenia wkrótce! Até já!